PARIS 1986

               

Tytuł:

Paris 1986

Miejsce:

Francja, Paryż - Palais Omnisport de Bercy

Data:

29 listopada 1986

Źródło:

Prv

Trasa:

Somewhere On Tour (Europe)

Pełny koncert:

+

Wydawca:

N/A

Ocena:

3+

Czas trwania:

105:26 min.

 

Tracklist :

 

1. Intro (Blade Runner Theme) 1:06
2. Caught Somewhere In Time 7:15
3. 2 Minutes To Midnight 6:02
4. Sea Of Madness 6:46
5. Children Of The Damned 4:18
6. Stranger In A Strange Land 6:26
7. Wasted Years 5:42
8. Rime Of The Ancient Mariner 12:46
9. Guitar Solo (Walking On Glass) 4:54
10. Heaven Can Wait 7:05
11. Phantom Of The Opera 7:10
12. Hallowed Be Thy Name 6:58
13. Iron Maiden 5:02
14. The Number Of The Beast                                  -encore 4:49
15. Run To The Hills                                                 -encore 6:12
16. Running Free                                                        -encore 7:24
17. Sanctuary                                                              -encore 5:32


Zacznę od wad. Zapis ma całkowicie skopaną dynamikę. Od razu wiadomo, że źródłem było
jakieś analogowe coś. Poza tym 3 utwory : “Phantom Of The Opera”, “Hallowed Be Thy Name iIron Maiden” mają jakieś dziwne zmiany głośności typowe dla kasety magnetofonowej. Słucha się tego wszystkiego jak za dawnych czasów na magnetofonach Kasprzaka.
Teraz zalety. Pomimo koszmarnej dynamiki, bootleg ma jak dla mnie fantastyczny zapis wokalu. Nie ma w ogóle pogłosu, gitary są bardzo dobrze słyszalne. Jedynie bas i perkusja kuleją
(ale najprawdopodobniej jest to wina analogowego zapisu).
Jak dla mnie jest to najlepsza trasa wszechczasów, z najlepszym klimatem, promująca
bardzo dobrą płyta. Somewhere On Tour miał perfekcyjny dobór i kolejność utworów w czasie koncertu. Odpowiedni pogłos dla śpiewu Bruca w odpowiednim momencie (np. Rime Of The Ancient Mariner) powalał mnie na kolana. Koncert zaczyna się od utworu Blade Runner (temat z filmu pod tym samym tytułem) i od razu wprawił mnie w cyber-nastrój. Potem zaczyna sie Caught Somewhere In Time - moim zdaniem zagrany słabiutko w porównaniu do koncertu z Bristolu. Jakoś nie słychać takiej pasji, zacięcia. Ale potem jest już bardzo dobrze. Sea Of Madness nadaje dalszej części koncertu klimatu płyty Somewhere In Time. Wasted Years zagrany w specyficzny sposób taki, który był tylko na tej trasie. Później zaczyna się Rime... Hmm...Na Live After Death wypadł znakomicie ale tutaj też brzmi fenomenalnie. Zagrany jest troszeczkę szybciej ale przez to jest ciekawszy. Teraz pora na gitarzystów, Dave i Adrian wprowadzają nas w lekki trans. To Walking On Glass. Z tego co czytałem, kawałek ten był "gwoździem programu" całego koncertu. I to słychać, delikatne elektroniczne  tło i melodyjne solówki to coś co warto usłyszeć. Początkowo myślałem, że jest to utwór Vangelisa z płyty  Blade Runner gdyż tak to ciekawie brzmi. Heaven Can Wait nigdy nie był moim ulubionym utworem (prawdę mówiąc jakby zamiast niego grali Deja-Vu albo The Loneliness Of The Long Distance Runner to chyba tego koncertu słuchałbym w koło macieju) ale tutaj pasuje. Nic nie napisałem o Stranger..ale chyba nie muszę. Klimat trzyma a zagrany jest o wiele lepiej niż na płycie. Później standard, czyli Iron Maiden, The Number Of The Beast itd. Jednak tu te utwory wyjątkowo nie nudzą. Założę się, że dlatego bo brzmią inaczej niż zawsze. Running Free jest podobny do tego zagranego na Live After Death, ale nie jest tak monotonny bo publiczność śpiewa, ale krótko, nie ma więc pojawiającego się w nieskończoność refrenu. Trudno mi jest obiektywnie ocenić ten bootleg. Pod względem muzycznym jest lepszy niż ten z Bristolu'86. Lecz pod względem jakościowym...w niektórych sytuacjach jest lepszy (brak pogłosów) a w niektórych gorszy (kiepska dynamika czy też słabo słyszalna publiczność). Jak dla mnie ten koncert to był mus. Musiałem go mieć bo wiecie ta trasa.....Jeżeli uważacie tak jak ja, że Somewhere On Tour to coś wspaniałego to na pewno ten bootleg was zadowoli. A jeśli nie podobało się wam te tournee ale chcecie mieć pamiątkę to poszukajcie lepiej Bristolu '86.