HOLLYWOOD'88
Tytuł: |
Hollywood'88 |
Miejsce: |
U.S.A,, FL, Miami - Hollywood Sportarium |
Data: |
5 sierpnia 1988 |
Źródło: |
VHS |
Trasa: |
Seventh Tour Of A Seventh Tour (USA & Canada) |
Pełny koncert: |
+ |
Wydawca: |
Audience Recording |
Ocena (dźięk/obraz): |
2+/3- |
Czas trwania: |
N/A |
Tracklist :
1. | Moonchild | |
2. | The Evil That Men Do | |
3. | The Prisoner | |
4. | Infinite Dreams | |
5. | The Trooper | |
6. | Can I Play With Madness | |
7. | Heaven Can Wait | |
8. | Wasted Years | |
9. | The Clairvoyant | |
10. | Seventh Son Of A Seventh Son | |
11. | The Number Of The Beast | |
12. | Hallowed Be Thy Name | |
13. | Iron Maiden | |
14. | Run To The Hills -encore | |
15. | 22 Acacia Avenue -encore | |
16. | 2 Minutes To Midnight -encore | |
17. | Running Free -encore |
Tradycyjnie zacznę od komentarza do oceny. Dźwięk jest słabiutki. Poprawnie słyszalne są jedynie gitary, perkusja a bas ledwo ledwo. Najgorzej jest z wokalem, tu chyba są dwie przyczyny takiego efektu - złe miejsce obrane przez kamerzystę i bardzo duży pogłos sali. Kiedy Bruce zaczyna coś mówić miedzy utworami nie można go wcale zrozumieć bo echo i głos tak się nakłada. Obraz jest już którąś z kolei kopią i brakuje ostrości, przy większych zbliżeniach postacie się rozmazują.
Sam koncert...tu Was zaskoczę...jest absolutnym numerem jeden tej trasy. Brakuje mi słów, bije na głowę wszelkie Maiden England itp. Zespół gra naprawdę fantastycznie, Dickinson śpiewa z prawdziwą pasją a jego możliwości wokalne na tym koncercie są chyba najlepiej wyrażone. Nie wiem dlaczego Harris nie nagrał do oficjalnego "wypuszczenia" tego właśnie koncertu.
Sam show też jest lepszy niż w Birmingham, scena jest troszkę większa, scenografia bardziej bogata, niestety nie widać Eddiego zza perkusji ale jak wspominałem jest to wina złego ustawienia kamerzysty. Ale i tak nie narzekam bo widzimy dobre zbliżenia i efektowne zmiany "celu". Na nudę nie można narzekać i mimo kiepskiej jakości wszystko ogląda się z przyjemnością i bez chwili wytchnienia :).
"The Evil That Men Do" to majstersztyk tego zapisu a głównym bohaterem jest Bruce. Kawałek ten tylko na tej trasie jest zagrany tak jak powinien być grany zawsze. Nie wiem dlaczego Dickinson zrezygnował z tego typu swojego śpiewania. "Seventh Son Of A Seventh Son" - wszystko obserwujemy z daleka, na scenę "wpuszczony" zostaje dym, muzycy wyglądają jak "zatopieni" a plus scenografia z "lodu" - daje to niezapomniane wrażenie. Podczas "The Number Of The Beast" Dave Murray wchodzi na "barana" na Dickinsona i obydwoje chodzą tak po scenie niemal jak Eddie.
No i setlista, która różni się trochę od tej z późniejszych koncertów, "22, Acacia Avenue" i "2 Minutes To Midnight", chyba polemizowałbym aby zamieniać te piosenki na "Sanctuary". Pomimo słabej jakości tego bootlegu, jest on wart posiadania. Show był fantastyczny a muzyka to już same wyżyny Heavy Metalu.